„Dwie półkule Lukki” – trafiłam na ten film zupełnie przypadkiem. No dobra nie wierzę w przypadki. Trafiłam na ten film i nie mogę przestać myśleć o tej historii. Dlaczego? Bo utożsamiam się z główną bohaterką Barbarą matką dziecka z niepełnosprawnością. Mimo, że akcja filmu rozgrywa się w Meksyku gdzie jest pomoc asystenta, oboje z rodziców mogą pracować (u nich to takie naturalne w Polsce jeszcze kilka lata upłynie jak tak będzie) to czuję ogromną wieź z losem bohaterów. Warto też wspomnieć, że film oparty jest na prawdziwej historii opisanej w książce https://www.amazon.com/The-Two-Hemispheres-of-Lucca/dp/B0DQF5FVHY
Trudny poród, zagrożenie życia, niedotlenienie i narodziny wyczekiwanego dziecka z diagnozą mózgowe porażenie dziecięce… tak kończy się zaplanowane, wymarzone rodzicielstwo, a rozpoczyna nierówna walka. Od tej chwili życie toczy się wokół napadów, zajęć, rehabilitacji syna. Bardzo mocno utkwiły mi w pamięci sceny kiedy cała rodzina śpi w jednym łóżku, a Lukka śpi obłożony poduszkami (na wypadek napadu, żeby się nie uderzył…czy spadł z łóżka). Jakbym oglądała swoje życie, swoje łóżko. Z tą różnicą, że większość nocy byłam sama z synem. I doskonale opracowałam spanie „w czuwaniu” bez głębokiego snu, kilka pobudek w nocy i zapisywanie w zeszycie ilości napadów. W filmie jest scena w której Barbara drzemała (co jest naturalne kiedy w nocy się czuwa, a nie śpi) podczas zajęć na basenie i z drzemki wybudziło ją wołanie, że Lucca ma napad padaczki. W ubraniu, w butach wpada bez wahania do basenu i liczy 1,2,3,4….. to liczenie. Ciągle słyszę je w głowie. Każdy napad tak właśnie wyglądał, że liczysz w głowie sekundy i modlisz się, żeby jak najszybciej się skończył.
Barbara pracuje w wydawnictwie, łączy pracę z wychowaniem dwóch synów. Drugi syn jest zdrowy i trochę młodszy od Lukki. Podczas jednego z wywiadów trafia na informacje o nowatorskiej metodzie, urządzeniu o nazwie Cytotron. Oczywiście sprawdziłam, czy rzeczywiście jest takie urządzenie, nie pojadę do Indii, ale informacje o Cytotronie są dostępne chociażby tutaj: https://thebetterindia.com/203691/bengaluru-scientist-innovation-breakthrough-liver-breast-cancer-treatment-india/ Mimo niepewnych informacji, mimo braku funduszy, mimo dalekiej podróży Barbara chce spróbować nowatorskiej metody w leczeniu syna. Rodzina bierze kredyt pod hipotekę i rusza w trudną trasę do Indii. Na miejscu dużo podejrzeń wzbudza pośrednik, który pojawia się zawsze w momencie kiedy prowadzone są rozmowy o pieniądzach. Okazuje się oszustem, żerującym na ludziach którzy zapłacą każdą złotówkę za terapię dziecka. Nic nowego. Jakie to proste dać nadzieję, podpisać się pod czyjąś pracą i wyciągać bez skrupułów za to solidne wynagrodzenie. Sama też się spotkałam z kilkoma takimi osobnikami.
W dalszej części tekstu, nie chce streszczać filmu, kto będzie chciał sam go obejrzy. Podsumowałabym go tylko w kilku punktach:
- nawet w Meksyku, rodzina mogła liczyć na obecność młodej asystentki w domu, a nawet w odległej podróży. Jak to u nas wygląda? Szkoda pisać.
- Barbara przez połowę filmu czuła się winna, że nie potrafiła przeć podczas porodu w wyniku czego wystapiło niedotlenienie mózgu u dziecka. Która z matek nie czuje się winna, że mogła coś inaczej, lepiej zrobić?
- bezwarunkowa miłość, siła, wiara, determinacja matki jest nie do pokonania przez system, biurokrację czy odległość. Nie ma rzeczy niemożliwych dla matki, która kocha swoje dziecko i zrobi wszystko, aby poprawić jego funkcjonowanie.
- system leczenia wszędzie działa tak samo. Nie zapomnę jak 9 lat temu mówiłam w szpitalu o działaniu CBD, oglądałam wszystkie materiały, śledziłam nowinki…. żaden z lekarzy prowadzących syna nie chciał słyszeć o terapii CBD. Nie mogłam w to uwierzyć skoro w USA tak leczono dzieci z epilepsją, a w Polsce neurolodzy mi mówią, że nie ma badań skuteczności stosowania. Leki nie działają, sterydy też, stan jest krytyczny, a ja nie mogę podać dziecku CBD? Teraz CBD jest prawie w każdej aptece dostępne do kupienia. Gdybym nie stosowała CBD nie wiem w jakim stanie byłby teraz Ignacy.
- zawsze znajdzie się jakaś parszywa menda, która wykorzysta sytuacje w której rodzice „oddadzą ostatnią złotówkę” na leczenie dziecka. Jest to nieetyczne, ale to osoby bez kręgosłupa moralnego są zdolne do takich rzeczy.
- jedna niezłomna kobieta, jedna historia chłopca może utorować drogę do leczenia innym potrzebującym. Nie jestem w stanie ocenić czy Cytotron faktycznie ma takie działanie opisane w książce czy filmie, ale mogę ocenić determinację matki. Mimo bólu, poczucia winy, nie poddaje się i szuka pomocy dla swojego ukochanego syna. Dla tej wiary, siły warto obejrzeć ten film czy przeczytać książkę, aby przekonać się, że nadzieja umiera ostatnia, a intuicja matki jest niezawodna.
Więcej informacji znajdziesz na moim profilu na FB https://www.facebook.com/people/Niewidzialna-matka-Agata-W%C3%B3jcik/100095143762590/