„Rośliny, które są nawożone – czyli dostają gówno – lepiej rosną.”
Nasze życie to zbiór dobrych i złych momentów.
Tych pełnych światła… i tych, w których ciemność wydaje się nie mieć końca.
Jako ludzie uciekamy od cierpienia.
Nie chcemy bólu, nie chcemy strat, nie chcemy chaosu.
Chcemy tylko tego, co dobre.
Obecne czasy lansu, jeszcze bardziej podkręcają tą iluzję.
Ale życie nie działa w trybie „tylko dobre”.
Niestety – albo może: na szczęście.
Bo czasem to, co boli, uczy nas najbardziej.
To, co rani, zmienia nas na poziomie, którego nic innego by nie poruszyło.
A czasem… to, co najgorsze, wydobywa z nas to, co najpiękniejsze.
Na początku swojej drogi zareagowałabym dużym buntem na te słowa.. o czym ona pierd….li.
Kiedy przyszła choroba mojego kochanego synka, zadawałam sobie codziennie to pytanie, które parzy serce:
„Dlaczego mnie to spotkało?”
Dlaczego moje dziecko? Dlaczego moja rodzina?
Przecież robiłam wszystko „jak trzeba”. Przecież się starałam.
Długo szukałam sensu. Czasem dalej szukam.
Ale obserwując naturę, zauważyłam coś, co dało mi do myślenia:
Rośliny, które są nawożone – które dostają gówno – rosną bujniej.
Potrzebują słońca i jak je otrzymają rosną w jego stronę.
Drzewa zimą kiedy tracą liście stoją wytrwale w deszczu.. żadna
wichura ich nie łamie…już są mocne..
Wiedzą, że na wiosnę znowu puszczą liście.
Rośliny które dostały coś śmierdzącego, brudnego – one wypuszczają najmocniejsze korzenie. One sięgają najgłębiej. One kwitną inaczej.
Może więc ból, który dziś niesiemy, jest nawozem?
Nie karą. Nie przekleństwem.
Ale trudnym darem, z którego może wyrosnąć siła, mądrość, empatia.
I nowy rodzaj miłości – takiej, która nie ma warunków.
Niech ten post będzie dla każdego, kto dziś zadaje pytanie:
„Dlaczego ja?”
Nie mam odpowiedzi.
Ale wiem jedno:
Może właśnie teraz, choć jeszcze tego nie widać…
zaczynasz rosnąć.
Zaczynasz dostrzegać drobiazgi, które wcześnie były takie oczywiste, że niewidzialne w swojej prostocie.
Zaczynasz zwracać twarz ku słońcu i „siać” ziarno nadziei gdzie panuje totalna ciemność… w sercu szczególnie.
Zaczynasz czuć, patrzeć, odczuwać głębiej, mocniej… prawdziwiej.
Zaczynasz dostrzegać głębszy sens wszystkiego…
Może teraz jak ja ..czujesz się oblana gównem… daj czas czasowi (jak mawia moja brania dusza) a zobaczysz jaką siłę masz, jakie masz korzenie – nie straszna Ci żadna burza. Jestem w tym razem z Tobą…